Zarobiona jestem- można by rzec... Zarobiona w takim sensie, że szydełkiem wciąż wywijam. Towarzystwo do wspomnianej wcześniej firaneczki powstało - i owszem. Tylko zaprezentować nie było kiedy, więc zaległość nadrabiam:
ADHD rąk uaktywnione było nadal więc obiecaną prezentową zazdrostkę poczyniłam. Poprosiłam o wymiary okna... I cóż. Powstała takowa- nawet dwie. Jednak nijak , jak się okazało na okienku wyglądały.. Wina nie po mojej stronie ... Wymiary niekonkretne miałam.. Oto ona jeszcze wersja robocza ..
A tu już w towarzystwie natury
Tak więc zazdrostki nadal wykonać muszę- większe tym razem. Spieszyłam się straszliwie i co? Trzeba zwolnić było i termin przesunąć. Nitka się plątała czym do szału mnie doprowadzała. Potrzeba matką wynalazku. Rózne cudeńka na necie gdzieś , kiedyś widziałam. Wyszperałam w domku kilka rzeczy: wiaderko po serku , patyczek do szaszłyka i ustrojstwo powstało by pracę ułatwiać.
Nietknięta długo frywolitka dostała swoją szansę .. Po zawziętych ćwiczeniach czółenkiem, które nadal mnie lekceważy- tak na osłodę po igłę sięgnęłam i wydłubałam:
Kwadraciki, które kiedyś pokazywałam ciepnęłam w kąt. Dlaczego? A to dlatego, że próby zszywania ciśnienie mi podniosły. Wygląda to fuuuuuuuuu.. Podszkolić się muszę . Szycie spruć i na nowo spróbować.
Czym teraz zajęte łapki mam? Ano wymyśliłam sobie ... Wzór mnie zafiksował i bieżniczek dziubię...
I tak oto chaotycznie jak przeciąg tu wpadłam. Pokazałam co mam by utrwalić i potwierdzić chwile ,, zajętości:":P Wracam do robótek ..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za wszelkie uwagi i sugestie dziękuję ... To słowa zostawione przez Ciebie pozwolą mi rozwijać moją pasję ...